sobota, 28 kwietnia 2012

Rower - najlepszy przyjaciel człowieka xD

Alee faajnie dziś było!!! Na rowerku po całym mieście szalałyśmy z panną G. Widziałyśmy wiele interesujących rzeczy i ciągle coś śpiewałyśmy. Hahah xD To był super ekstra dzień. Nom. To na tyle, iż ponieważ późno jest i weny brak. Polecam 3 doors down - runaway. Dobranoc!

piątek, 27 kwietnia 2012

A więc jestem... Come back! xD

To come back w tytule to cytat z Titianica . Taa byłam dziś na tym z klasą. Lekcji nie było! Yeah! I po raz 10 (bo chyba tyle razy, o ile nie więcej go oglądałam) nie płakałam na tym jakże ckliwym filmie. Hhaha. Za to się śmiałam i nie mogłam się doczekać, aż ten statek zatonie. A w sumie najbardziej czekałam na to jak się złamie. O taak. Ale nie uważajcie, że jestem bez serca, bo gdyby to nie był tylko film, a rzeczywistość to pewnie bym ryczała. No ale nie jestem do końca do tego przekonana. Ok. Wczoraj było znośnie, ale nie napisałam postu (tak jak zapowiadałam), ponieważ gdyż byłam padnięta do kwadratu. Noom. Ogólnie to mi się nudzi, ale myślę,żeby to zmienić. Jeszcze nie wiem jak, ale jakoś napewno. Taak. A w ogóle co to jest nuda? Nuda jest to zapewne stan, w którym znajduje się człowiek, który nic nie robi lub robi coś co nie daje mu pewnej radości. Tak, więc jeśli wiemy już co to nuda to wiemy także jak można jej zapobiegać. Jeśli wam się nudzi to najlepiej zacznijcie robić coś co sprawia wam radość. Posłuchajcie muzy, porysujcie, wyjdźcie z przyjaciółmi gdzieś, idźcie na rower, rolki lub coś w tym stylu, poczytajcie książke lub cokolwiek co wprawia was w dobry humor. Nom. To na tyle. 
Przypomniało mi się coś. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia mojemu szanownemu koledze J. który miał dość przykry wypadek. Ty wariacie xD Polecam dziś Adeliatas Way - Scream. ^^

środa, 25 kwietnia 2012

Trolololo

Hmm... Nie tylko mój blog ma nowy wygląd. Hhaha.Nie tylko. Ehh... Jutro do szpitala. Blee, aż mi się żyć nie chce, jak pomyślę, że mam jutro jechać do Łodzi do szpital. No coż... Niestety trzeba . Dziś napiszę baaardzo mało, iż ponieważ nie mam weny,pomysłu, ani nic w ten deseń. Tak. I w dodatku pada mi bateria w laptopie i nie chce mi się go podłączać. No więc... Hmm... Dobra. Nie chce mi się. Nic. Myśleć. Pisać. Jechać jutro do tego szpitala, ani podłączać kompa. Dupa. Nic dziś nie pisze. Oprócz tego co już napisałam. Inteligentnie. Nic nie pisze, a jednak. Nakręciłam się. No ja nie mogę, co za głupota... Przypomina mi się mój jeden post... Taak. Mój inteligentny monolog skierowany do samej siebie. Może niektórzy go czytali, ale większość pewnie nie. Trudno się mówi. Dobra kończę te wypociny bez celu i jakiegokolwiek sensu. Polecam dziś 3 Doors Down - Better Life. Pa! Trolololo.
Ps. Jutro być może posta nie być ( będę padnięta po szpitalu i fizycznie i psychicznie).

wtorek, 24 kwietnia 2012

Nowy wygląd bloga, widzicie zmiany? xD

Taak. Nareszcie nowy wygląd. Taki świeży i taki jasny. Hahaha. Dziękuje pannie G. za dzień i ogólnie za wszystko. Ale z nas niezłe wariatki. Haha, co nie? A wracając do wyglądu bloga... Jak się wam podoba, czy w ogóle się wam podoba nowy wizerunek mojego nienormalnego bloga? 

A dzisiejszą notkę dedykuje specjalnie dla panny M. Ona dobrze wie, że to dla niej .
Miłość. Dziewczyna zakochuje się w chłopaku i bardzo chce z nim być. Chce być dla niego "tą jedyną". W końcu są ze sobą. Są szczęśliwi, czasami tylko mały cień pada na ich uczucie i związek. Aż w pewnym momencie to się kończy. Mimo tego, że dziewczyna nadal coś czuje do chłopaka, nie mogą być ze sobą. Próbuje o nim zapomnieć. Próbuje przestać go kochać, ale to nie takie łatwe. Mija długi czas, zanim o nim  zapomni i przestanie za nim tęsknić. Najczęściej staje się tak dopiero kiedy pozna kogoś innnego, kto przysłonie i przytłumi jej  poprzednie uczucia. Taka właśnie bywa miłość. Jest to chwila szczęścia, a potem szereg cierpienia. I na tym zakończę mój dzisiejszy wywód miłosny. Hhaha. Dobre sobie: ja i miłość. Hhahaha. Wiec panno M., że gdybyś nie ty to by u mnie na blogu nie było takiego posta. 
Dobra. Polecam 3 Doors Down - Runaway. Miłych nocnych koszmarów. 

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Nie ma to, jak światowy dzień książki.

Witam ponownie! Powróciłam no łono mojego bloga po bardzo przyjemnym weekendzie. Dzis poniedziałek, wcale nie taki zły, ale mógłby być duużo lepszy. Światowy dzień książki jest dziś właśnie i z tej okazji poszłam do biblioteki i wypożyczyłam jak zwykle 6 książek. Tak. To u mnie normalne. Kocham czytać książki. A zaraz po bibliotece poszłam na rolki. Sama. Wróć. Nie sama bo z MP3 i moją kochaną rockową playlistą. Tsa. Kocham jeździć na rolkach, kocham książki i kocham muzykę. A teraz zamierzam pograć w simsy. Kolejne zajęcie, które baaardzo lubię. Zrobiłam sobie dziś taki mój dzień. Nawet teraz na blogu piszę o sobie. No nic. W końcu każdy z nas jest egoistą w pewnym stopniu ( pisałam o tym kilka postów wcześniej). Nie wiem co jeszcze moge napisać. I tak wiem, że nikt tego praktycznie nie czyta, ale miło jest sobie popisać o niczym i o wszystkim na swoim nienormalnym blogu. I chyba po to właśnie większość ludzi zakłada bloga, zeby sobie popisać o swoim życiu, o sprawach, które nas intrygują, ciekawią, bulwersują itp. Tak. Jeśli na początku nie wiemy po co zakładamy bloga, to z czasem dostrzegam jego funkcje w naszym życiu. Tak jak właśnie dziś ja to dostrzegłam. I tym bym zakończyła mój dzisiejszy wywód.
Polecam jeszcze na koniec Three Days Grace - Animal I have become. Bye!
Ps. Życzę powodzenia trzecioklasistom na egzaminach. Szczególnie mojej przyjaciółce pannie K. <3

piątek, 20 kwietnia 2012

Joop. Nie wiem co to znaczy, ale lubię to słowo. ;p

Hmm.. Tak.  Dziś napisałam sobie sprawdzian z anglika i jakoś tam mi poszło. Wspomnę tylko, że to poprawa, więc mam nadzieję na coś więcej niż 3. Taaak. Joop. Haha. Śmieszy mnie to słowo. Mam ochotę na spotkanie się z panną G. Dawno się nie widziałyśmy, a to niedobrze. W końcu to moja najlepsza przyjaciółka. Dobra. O czym by tu napisać? Może o niezależności, jaką uzyskuje się po pewnym czasie od wyprowadzenia się z domu. Ja jak na razie jeszcze z nimi mieszkam. Hmm... Ale jeszcze tylko trochę i wylatuje z gniazdka.

A więc, jesli człowiek wyprowadza się od rodziców i na przykład  zaczyna mieszkać w akademiku i studiuje to w pewnym stopniu jest jeszcze zależny od rodziców. Jednak kiedy znajduje pracę i zaczyna zarabiać na siebie, to jego niezależność wzrast wraz z napływem gotówki. Reasumując. Niezależność od rodziców jest w pełni rozwinięta, gdy człowiek zarabia sam na siebie i stać go na to by się utrzymać bez wsparcia finansowego ze strony rodziny. Jednak nie tylko od tego. Niezależność zależy (masło maślane ;p) także od umiejętności młodego obywatela. Na przykład jeśli taki ludź nie umie sobie zrobic kanapki lub uprasować czegokolwiek, to zbyt długo nie pożyje na "gotowcach" i w pogniecionych ciuchach. A więc niezależność to także posiadanie podstawowych umiejetności pozwalających nam w miarę normalnie funkcjonować.
Jakiś nudny mi ten post wyszedł, ale jak zwykle w piątek bywam przymulona, nie rozumiem tego, ale tak jest i koniec kropka. 
Ja się pożegnam. Polecam 3 Doors Down- The Real Life. Żegnam was drodzy nieistniejący czytelnicy!

czwartek, 19 kwietnia 2012

Ludzie, ja chcę wolne!

No to tak, przydałoby się coś napisać, ale tak jakby nic mi się nie chce. A muszę nauczyć się angielskiego, ale mi się nie chce. Może przejdę od razu do sedna postu, czyli napiszę coś sensownego o ogóle naszego świata.

A więc... Nie wiem czy słyszeliście, ale w Wielkiej Brytani niedawno odbył się wyścig jeździecki Grand National. Jest to wyścig przełajowy, który odbywa się od jakichś 170 lat. Taa tradycja. Jest on bardzo trudny zarówno dla koni, jak i jeźdźców. Ciągnie się przez 7,2 km i zawiera bardzo niebezpieczną, w szczególności dla koni, przeszkodę, która zwie się Becher's Brook i ma wysokość 152 cm, ale dodatkowe utrudnienie polega na tym, że po stronie lądowania jest o 25 cm niżej. W tym roku w tej gonitwie startowało 40 koni. Dwa z nich podczas skoku przez wyżej wymienioną przeszkodę zostały tak silnie skontuzjowane, że trzeba było je uśmiercić. Jednym z nich był Synchronized, zwycięzca niedawnego prestiżowego wyścigu Gold Cup. Od 2000 roku zginęło około 36 koni w tym wyścigu. A śmierć konia w jakichkolwiek zawodach zdarza się bardzo rzadko. Tu dzieje się to praktycznie co roku.... Więc moim zdaniem trzeba, albo zakonczyć tą "śmiertelną tradycję" albo złagodzić tor. A wy jak myślicie? Moim zdaniem to nie po to trenuje się championa, żeby wystawić go na praktycznie pewną śmierć. A każde zwierze ma prawo do naprawdę dobrego i godnego życia.
No. To ja chyba zakończę mój dzisiejszy post. Polecam 3 Doors Down - It;'s not my time. Do zobaczenia!

środa, 18 kwietnia 2012

Urwać komuś głowę? Proszę bardzo

Dobra. Post napiszę, jak wrócę z dworu, więc poczekajcie z godzinę lub trzy.
Jakieś 4 godziny później (a może 3?)
Ok. już wróciłam. A więc na wstępie dziękuje za urocze popołudnie spędzone na  powietrzu (szczerze mówiąc  trochę zmarzły nam tyłki) pannie Asi i  Mhocznej Whóżce znanej także jako Mała Czarna. Godzina spóźnienia do domu to nic, prawda? Haha. Tak w ogóle nie na temat to jutro kartkówka z WOS-u i konkurs z infy. Do konkursu się nie uczę, bo po co? Phi... Jeszcze z infy? Proszę was, kto się do tego uczy ;p A z WOS-u są tylko 4 definicje, więc chyba przeżyję. 
Ooo! Dziś napiszę, o czymś o czym moje wyżej wymione koleżanki dobrze wiedzą, że jest to bardzo denerwujące. Mam na myśli mianowicie o tak zwanych "anonimkach", którzy wymyślają nie wiadomo jakie historie na twój temat. Istnieją tacy i w internecie i w normalnym życiu. W normalnym życiu szerzą oni ploty na twój temat chociaż cię nie znają lub po prostu zmyślają jakieś historyjki, a w necie są to, często osoby, które cię znają i chcą cię po prostu wkurzyć. Delikatnie mówiąc. Takie osoby nie mają co robić tylko bawić się w wymyślanie różnych bzdur na twój temat i zachodzić w domysły co zrobiłeś , z kim, jak itd. wszystko na temat twojego życia. Okazuje się czasami, że "anonimki", których możliwe, że praktycznie nie znasz, wiedzą "więcej" na twój temat niż ty sam. Taak. Okazuje się na przykład, że chodzisz z kimś kogo wcale nie znasz! Więc wiecie. Dam wam radę. Nie przejmujcie się nimi, bo i tak prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw.
Na koniec polecam Nickelback - How You Remind Me. Bye! 

wtorek, 17 kwietnia 2012

Jak napisze tak będzie

Tak jak obiecałam wczoraj piszę  i dziś. Haha. A powinnam się uczyć angielskiego i biologii. Nie chce mi się, a komu by się chciało? Oj nie wiem czy mi się w ogóle dziś coś zachce. No ale pożyjemy zobaczymy. Mam ochotę popisać dziś o czymś lekko nienormalnym. Taak. Może na przykład o UFO i zielonych ufoludkach? Ciekawe, prawda? Sorry. Wróć. Nienormalne, prawda?

A więc tak.... Ja tam osobiście nie wiem za bardzo co na ten temat mam myśleć. Nie wiem czy to prawda czy tylko chore wymysły jakichś dupków z LA na jakiś durny film SF o zielonych ludkach z kosmosu, które latają sobie talerzami, czy spodkami. W sumie jedno i to samo. To bardzo możliwe, że zielone stworki są jedynie fikcją wymyśloną na potrzeby komercyjne lub też dla zbicia kupy kasy przez tych całych reżyserów itp. Więc wiecie: NIE WIERZCIE FILMOM SF!!! To bzdury często są. No niestety bywa i tak. Świat jest wielki i podły. ALe kto wie, może jakieś istoty żywe żyją sobie, gdzieś tam w odległej galaktyce? Za parę milionów lat może się dowiemy, albo wcześniej, albo nigdy, bo nastąpi koniec świata i żaden homo sapiens się o tym nie dowie. No nic. Mówi się trudno. Ludzie to bardzo wscibskie i ciekawskie istoty. Wszystko chciałby wiedzieć i zachowujemy się  czasami, jakbyśmy pozjadali wszystkie rozumy Kosmosu normalnie nienoramalnie, co nie? No więc powoli kończę, bo widzę już zielone plamki przed oczami. Czyżby kosmici zrobili mi niespodziankę i mnie odwiedzili? o.O Haha, mogliby mnie zabrać, bo jutro mam dwa sprawdziany, więc bym ich uniknęła. Chciaż przyzwyczaiłam się do życia na Ziemi. Ziemia jest spoko. I chyba bym wolała tu zostać niż dryfować gdzieś pośród odłamków meteorytów w odległej galaktyce. Nom, więc na koniec polecam 3 Doors Down - Ticket to Heaven. Goodbye wam!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Wielki mały powrót

Haha witam was ponownie! Nie opuściłam was na zawsze. Powracam z nowymi pomysłami i czuję się lepiej.  Jak każdy lubię powroty na swoje stare dobre śmieci, w tym wypadku mojego normalnie nienormalnego bloga. Myślę, że nie wprowadzę żadnych wielki zmian i wszystko zostanie po staremu tj. będę pisać trochę o sobie, rozwinę jakiś nienormalny lub ciekawy temat i polecę na koniec rockową nutkę. Tak jak zwykle. Lubię pisać tego bolga. Znowu. Jak ja się cieszę, że tu powróciłam. Myślę, że wy chociaż odrobinkę też? Tęskniliście za mną prawda? Dobra koniec tych pierdółek. 

Dziś jako temat tego posta wybrałam bardzo znane wszystkim zagadnienie, jakim jest : DESZCZ. Kto nie wie co to deszcz to ma problem, ale myśle, że nie istnieje taka osoba wśród moich wierniejszych czytelników, prawda? No, więc ten teges, nie wiem jak wy, ale ja na przykład jak pada deszcz to kocham zmoknąć, nienawidzę parasolek i kurtek przeciwdeszczowych. Taak. Mnie wkurza jedno w parasolkach, że i tak się zmoknie i tak. Więc co to za sens w czasie deszczu siłowac się z parasolką, jak można po prostu zmoknąć? Czyż nie? Bycie mokrym jest ekstra. A jak byłam młodsza to wraz z moimi przyjaciółmi wykonywałam taniec deszczu w czasie deszczu. Nom więc widzieć, że taki deszcz to wiele zabawy. Chociaż nie lubię mieć przemokniętych butów, ale reszta może byc mokra. A wy? Lubicie zmoknąć podczas deszczyku?
Dobra, kończę mój powrotny post i polecam wam piosenkę Train- 3 Doors Down. Do jutra! 

Obserwatorzy