poniedziałek, 30 września 2013

Dzień chłopaka

Hej. Dzisiaj piszę posta w ekspresowym tempie, ale mam nadzieję , że będzie się podobał.
Po pierwsze, życzę wszystkim chłopakom wszystkiego najlepszego w ich specjalnym dniu :)
Po drugie chciałam dziś napisać krótką recenzję książki "O czym myślę, kiedy mówię o bieganiu" Haruki Murakamiego.
Czemu w ogóle sięgnęłam po tę właśnie książkę? Z tego powodu, że słyszałam o tym autorze od mojej koleżanki i mnie zaciekawiła jego twórczość, a drugim powodem jest fakt , że książka jest o bieganiu. Powieść pisana w formie osobistego pamiętnika Murakamiego urzekła mnie szczerością płynącą z przemyśleń tego człowieka na temat biegania i pisania. Potrafił wyjątkowo opisać uczucia , jakie towarzyszą przy obu tych czynnościach . Ukazał w niezwykły sposób podobieństwo biegania i pisania. Obie te czynności wymagają pewnego rodzaju przygotowania psychicznego.Osoba, która biega na długich dystansach z powodzeniem może zostać powieściopisarzem.  Podziwiam go za wytrzymałość, jaką się wykazał w obu dziedzinach. Uwielbiam jeden cytat z tej książki, może wydać się wam on dziwny, ale on mi się strasznie podoba:
"Jeśli pewnego dnia postawią mi nagrobek, a teraz pozwolą wybrać stosowny napis, chciałbym, aby napis ten brzmiał tak:
Haruki Murakami
1949-20**
Pisarz i (biegacz)
Który nigdy nie szedł"

Naprawdę ten fragment , będący w sumie zakończeniem całej książki skutecznie zapadł mi w pamięć. I choć mogłabym podać wiele cytatów z tej książki, które są dla mnie w pewien sposób wartościowe, to ten jeden mówi mi więcej ,  niż 5 innych o sensie powieści.
Na tym zakończę strasznie krótką recenzję tej wspaniałej książki, o której mogłabym napisać jeszcze wiele.

Wstawię też dziś jeden z moich wierszy.
"Limit"
Granica wytrzymałości,
bariera możliwości,
zagroda dla wolności.
To wszystko, co
ogranicza,
to limit.
Prawa, obowiązki,
zakazy, nakazy.
Czyż nie są limitem
naszych osobowości?
Wolność istnieje...
O ironio!
Ale czy aby na pewno?
Limit człowieka więzi.
Zabiera wszystko co wolne.
Każda istota ograniczona limitem.
Limit zakłada, że kiedyś się umrze.

Dobranoc!


niedziela, 29 września 2013

Dorostanie to taki trudny czas

Hej. Miałam napisać wczoraj, ale przybyli do mnie goście i nie bardzo był czas, a potem to po prostu padałam z nóg. Zresztą wczoraj biegłam w biegu leśnika 3,5 km i go skończyłam nie ostatnia , a nawet nie odczuwałam aż tak wielkiego zmęczenia, jakby mogło się wydawać. Okej. Koniec ze mną. Teraz notka jest najważniejsza.
Dorastanie , okres w naszym życiu bardzo dobrze znany większości z was. To czas pełen zmian, trudnych chwil, decyzji i ciągłego zapobiegania o lepsze warunki dla naszego rozwoju. Jest to także etap , który daje nam później wiele szczęśliwych wspomnień. Jednak na razie możemy tego nie zauważać. Docenimy to później . Piszę oczywiście z perspektywy nastolatki, a dorosłe osoby wiedzą może już co mam na myśli to pisząc. W tym niezaprzeczalnie ważnym dla każdego młodego człowieka czasie kształtuje się charakter, tworzą się przyjaźnie na całe życie,dojrzewają pierwsze miłości i powstają pierwsze poważne problemy i dylematy. W końcu właśnie w tym okresie naszego życia decydujemy się , gdzie chcemy iść do szkoły , najpierw do średniej, później na studia. Decydujemy prawie, że o całym swoim przyszłym życiu, mając tak niewiele doświadczenia w życiu. To właśnie czyni ten czas, tak trudnym dla nas. Ten brak doświadczenia. Nie wiemy po prostu co począć w niektórych sytuacjach. Przez to też podejmujemy wiele złych decyzji, co wpływa na nasze samopoczucie. Nie możemy także spojrzeć na niektóre sprawy ze zdrowym dystansem. Jesteśmy zbyt wrażliwi. Chcemy się buntować przeciwko światu. Chcemy go czasami zmieniać. Dorośli z nami walczą - tak nam się właśnie wydaje. Chcemy by nas dostrzeżono , zauważono i doceniono. Chcemy czegoś więcej niż mamy. Taki już los młodzieży.
Ale ile jest pozytywnych aspektów dorastania? Bardzo wiele. Możemy się rozwijać. Pobudzać nasze zainteresowanie wieloma sprawami i działaniami. Pomagać innym. Uczyć się nowych języków. Poznawać nowe kultury. Poświęcać czas na swoje hobby. Spotykać się ze znajomymi i zbierać bagaż niezapomnianych przeżyć.  Możemy nie martwić się o to, czy będziemy mieć za co zapłacić rachunki i takiego typu sprawy i po prostu cieszyć się z życia. Oczywiście istnieją problemy, które dotykają nas i nie możemy się z nich pozbierać, ale te problemy uczą nas jak żyć. Bo życie to nie błoga nieświadomość i brak trudności. To cholernie trudna droga .  Tak, więc na podsumowanie dorastanie ma gorzko-słodki smak i jeśli je odpowiednio ugryziemy możemy poznać je oba. To oznacza, że bez trudności nie ma szczęścia i na odwrót, a wszystko to zawiera w sobie nie tylko czas młodości, ale też całe życie.
Tak poza tematem teraz. Chcecie, żeby jutro wstawiła jakiś kolejny "wiersz" mojego autorstwa? Bo mam jeszcze kilka na stanie, dwa nawet całkiem świeże. Dajcie znać w komentarzach :)
Polecam Papa Roach - Broken Home .
Bye!
Ps. To już 300-ny post! Zdziwiłam się, że tyle ich "wyprodukowałam" o.O
Macie jeszcze jakieś zdjęcia z wakacji w górach :)













piątek, 27 września 2013

Moja "twórczość"

Hej. Dzisiaj nie rozpisuję się tutaj zbytnio. Chciałam tylko dodać mój pseudo wiersz. Pseudo, dlatego, że nie bardzo umiem pisać wiersze. Ten wiersz jednak jakoś dziwnie lubię. Ułożyłam go x czasu temu i zapisałam w moim super tajnym zeszycie. A ostatnio przeglądając tak sobie ten zeszycik natrafiłam na kilka moich niby wierszy...
Oto i on:
"Czas"
Płynie, nie ustaje...
Bezlitosny dla chwili,
okrutny dla młodości,
wstrętny dla miłości,
bezwzględny dla starości.
Czas, który zbiera żniwo
 swej bezustannej gonitwy.
Czas, który  żłobi koryta
rzek, zabija ludzi
i nigdy nie ustaje w swych czynach.
Ten, którego zawsze zbyt mało.
Wieczny niedostatek i ciągły brak.
Gdybyśmy tak mogli,
to byśmy zatrzymali
czas i na zawsze zostali 
w jednej chwili,
momencie  naszego  życia.
I trwali tak wiecznie w objęciach,
bez obaw , że nastąpi
kiedyś zmiana.

Może , jak już publikuje swe dziwactwa, to dodam jeszcze coś na pograniczu wiersza, co też dziwnym trafem polubiłam.
"Wena"
Wena mnie nie opuszcza.
To uczucie wypełnia po same brzegi
mój za ciasny umysł.
Kiedy myślę, że nie mogę,
wtedy najwięcej potrafię.
Twórczość mnie nie opuszcza.
I choć jest ona niejasna,
zmusza mnie bym ją zrozumiała.
Wypełniła.
Pusta przestrzeń napełnia się słowami,
by zawisnąć w próżni,
a następnie wylać się potokiem słów
na kartkę papieru.
Z nicości powstaje blask, 
który oświetla mój umysł.
Wena mnie nie opuszcza.
Me ręce choćby chciały,
nie mogą przestać.
Pisać.
Tylko to się teraz liczy, 
tylko to ma teraz sens.
Tkwię uwięziona w transie, 
z którego nie mogę się wyrwać.
Wena mnie nie opuszcza.
Staje się klatka dla dzikiego ptaka.
Ogranicza.
Jednak konieczna do życia.
Wena mnie nie opuszcza.
I choć chorobliwie chcę się jej pozbyć...
Nie mogę...
Jest silniejsza ode mnie.

Wiem, wiem. Taki ze mnie poeta , jak z kury paw.  Ale mimo wszystko proszę o nie kopiowanie moich tekstów i umieszczanie ich jako swoich, czy też wykorzystywania ich do jakichkolwiek celów bez mojej zgody!
To takie tam z wszystkie prawa zastrzeżone :P
Żegnam Was!

 
 

czwartek, 26 września 2013

Bieganie to coś co można lubić

Hej. Pierwszą ocenę mam za sobą. Jest nią 4+ z angielskiego. Pani mnie dziś wzięła z zaskoczenia, chociaż przez chwilę mój umysł mąciła niewyraźna myśl, że mnie weźmie i dziś spyta. I co? Bam i po mnie. Dobra nie było źle. Poza tym pisałam dziś test diagnostyczny z biologii ( w końcu bio-chem) i zwaliłam banalną kartkówkę z polaka, no ale mówi się trudno. Polecam oglądanie pod mikroskopem tkanki nerwowej z mózgu psa i dna żołądka kota ( wyglądał jak stringi) -> to miałam na kółku biologicznym. Dobra, dobra . Koniec tej paplaniny na temat szkoły , to takie nudne,czyż nie? Więc nie będę o tym pisać na swoim blogu, chyba , że kogoś to bardzo interesuje :P
Ostatnio powróciła do mnie chęć na bieganie. Przez co? Przez książkę oczywiście , którą zdążyłam dziś skończyć. Mianowicie : O czym  mówię, kiedy mówię o bieganiu? Haruki Murakami. Japoński pisarz opisuje , jak to zaczął biegać ponad 20 lat temu i od tego czasu nadal znajduje siłę na branie udziału w maratonach i triathlonach i ciężkie treningi przed nimi. Pokazuje, że wbrew pozorom pisanie książek i bieganie ma dużo wspólnego ze sobą. Dzięki tej książce dowiedziałam się między innymi, że istnieje coś takiego , jak ultramaraton , którego trasa wynosi 100 km i uczestnicy pokonują ją w około 11 godziny ( sama nie mogłam w to uwierzyć, ale Murakami przebiegł taki właśnie odcinek). Bieganie to coś pięknego. Podczas biegu człowiek uwalnia się od wszystkiego i może z powodzeniem pokonywać kolejne poprzeczki.  Jeśli osoba biegnie długi dystans i wydaje jej się , że zaraz zrezygnuje z biegu dalej , niech pomyśli, że jest maszyną i nic nie czuję, bo to pomaga. Tak naprawdę bieg to nie tylko wysiłek fizyczny, ale także psychiczny . Od naszego nastawienia i determinacji czasami zależy , czy skończymy bieg . Psychika dużo daje nam podczas biegu, jednak trzeba też wyćwiczyć mięśnie , bo jednak to one nas niosą po trasie. Bieganie daje człowiekowi dużą satysfakcję. Ja na przykład biegałam wczoraj i dzisiaj. Dzisiaj przebiegłam całe 2,6 km ( cały czas, bez żadnego chodzenia ) i jestem z siebie zadowolona , chociaż wiem, że nie umywa się to do maratończyków, czy ultramaratończków, ale to mój osobisty sukces :)
Lubicie biegać , czy może nie?
Polecam Kings of Leon - Sex on Fire.
Bye!






niedziela, 22 września 2013

New look

Hej. Dzisiaj tak spontanicznie zmieniłam trochę wygląd bloga , tzn. nowy nagłówek i trochę inny układ. Jak się wam podoba? Robiłam w sumie tak na szybko, ale chyba tak źle nie  jest...
A oprócz nowego wyglądu, co sami możecie zauważyć, chciałam dziś napisać o rozwodach. Wiem, że może to zabrzmi , jakbym miała ze 30 lat na karku i właśnie się rozwodziła, ale taki rozwód to okropna sprawa. Zresztą nie dotyczy on tylko dorosłych, ale także ich dzieci ( nie tylko tych małych, ale tych starszych też). Rozwód to ostateczny rozpad związku dwojga ludzi , którzy zdecydowali się wcześniej na wspólne życie i nagle coś im nie gra. To takie trochę nielogiczne. Rozumiem, jeżeli jedno z małżonków zdradza, albo sprawia jakieś szczególne kłopoty. Ale jeżeli chodzi tylko o jakieś drobne nieporozumienie to czemu zamiast od razu rozwalać rodzinę, usiąść i przegadać sprawę, a nuż coś się wyjaśni i spokój powróci na nowo. W tym wszystkim zawsze najbardziej cierpią osoby postronne, niczemu winne, czyli dzieci, które często muszą dokonać wyboru z kim wolą mieszkać, co dla niektorych może równać się z pytaniem: No kogo bardziej kochasz? Mamusię, czy tatusia? Tak, więc zanim ktokolwiek będzie się decydował na ślub, to niech najpierw pomyśli, czy nie przeszkadzają mu pewne nawyki w partnerze i czy na pewno się jest na to gotowym, żeby później nie było rozwodów po roku małżeństwa.
Skąd wzięło mi się na pisanie o rozwodach? Czytam książkę : Mój piękny rozwód. Clare Dowling i dlatego jakoś mnie to natchnęło.
Dobra ja mykam. Dobranoc!


piątek, 20 września 2013

20 faktów o mnie

Hej. Koniec tygodnia. Koniec pracy, szkoły, większych obowiązków. Czyli kolejny weekend przed nami! Minie pewnie tak szybko, jak się zaczął, ale ważne , że jest. Dzisiaj w szkole był integracyjny bieg klas pierwszych ( taka tradycja ) i oczywiście ja biegłam . Nic wielkiego nie osiągnęłam,  za to moja koleżanka z klasy zajęła 3 miejsce . Fajna atmosfera panowała na trybunach, gdzie pozostali z klasy kibicowali tym co biegali. Całkiem przyjemna odmiana od siedzenia w ławkach. Odwiedziłam dziś też na chwilę swoje gimnazjum i stwierdziłam, że to bardzo dziwne uczucie wejść do szkoły , jako absolwent. Pewnie większość z was ma podobne odczucia w tej  sprawie.
Koniec tego opisu rodem z " mój dzień z kalendarza" . Wpadłam dziś  na pomysł , że napiszę trochę inną niż zazwyczaj notkę, tzn. 20 faktów o mnie. Różni bloggerzy robią podobnie, a ja , jako że już od jakiegoś czasu szukam odskoczni od postów tematycznych, które rodzą się na tym blogu non stop, postanowiłam napisać taki właśnie post, który trochę przybliży wam moją skromną osobę.
                                                                  
20 FAKTÓW O MNIE
  1. Jestem dość dziwną osobą, gdyż lubię samotność, ale często ciągnie mnie do towarzystwa.
  2. Moim nałogiem są książki ( obecnie mam do przeczytania jakieś 9, czyli coś około 3000 stron)
  3. Okropnie bazgram. Mam straszny charakter pisma -> przywilej lekarzy i chyba także weterynarzy
  4. Lubię rysować postacie z mang i anime oraz zwierzęta, chociaż wiem, że nie wychodzi mi to zbyt dobrze.
  5. Nie mogę przeżyć spokojnie dnia bez dawki muzyki.
  6. Wzruszenie na filmie -> coś niemożliwego i to nie tak, że jestem bez serca po prostu pewne sytuacje do mnie nie przemawiają.
  7. Lubię jeść kanapki z musztardą ( wiem, to dziwne).
  8. W ciągu swojego życia zaczęłam pisać aż 3 książki , jak dotąd żadnej nie skończyłam.
  9. Jestem osobą, która dusi w sobie wiele emocji i problemów.
  10. Kocham AC/DC.
  11. Nienawidzę ludzi, którzy nie dostrzegają potrzeb innych.
  12. Uczę się japońskiego.
  13. Polubiłam już bardzo swoją nową klasę.
  14. Nie rozumiem ludzi, którzy boją się myszy.
  15. Lubię biegać, ale nie lubię się ścigać ( szczególnie w dużej grupie).
  16. Jestem jedynaczką.
  17. Kocham jabłka .
  18. Kiedy kładę się późno (np. 3-4 w nocy), potrafię sama wstać przed 8 bez przymusu .
  19.  Jestem dość cierpliwa, mimo wszystko nie lubię czekać w nieskończoność.
  20. Często paplam bez sensu i niektórzy mogą wziąć mnie za idiotkę.
KONIEC
 
To tyle o mnie.
Polecam (dziś coś lżejszego) Train- Drive by.
 



 

wtorek, 17 września 2013

All languages ​​are beautiful

Hejo. Dziś okazało się , że nie mam wychowawczyni o.O Czemu? Bo poszła na zwolnienie lekarskie do końca roku. I jestem w klasie biologiczno chemicznej, a jeszcze do dziś nie miałam normalnie biologii ( nasza wychowawczyni jej uczy). To takie tam typu: ahh ta szkoła. Ale, ale ja dziś o czym innym chciałam napisać. Mianowicie o językach. Ale nie tych co mamy w buzi, tylko językach w sensie sposobu porozumiewania się za pomocą słów i znaków graficznych przez różne narodowości świata. Popatrzcie takie różne języki niby ludzi różnią, ale jaka satysfakcja jest, gdy się jakoś dogadamy z cudzoziemcem przy minimalnej znajomości jakiegoś języka. Zresztą im więcej zna się języków tym lepiej. Ja tam bym chciała być poliglotką ( znać wiele języków). Co inny język to też inna kultura i zwyczaje. Czyli, jeśli zna się jakiś język to po części zna się kulturę jakiegoś kraju. Ja osobiście uczę się , bo o znaniu nie ma mowy, 4 języków + polski (of course) : angielskiego, francuskiego (od niedawna), niemieckiego ( zaprzestałam, ale coś tam umiem) i japońskiego ( skończyłam "Japoński nie gryzie" przez wakacje i zamierzam niedługo kupić następną książkę do tego zacnego języka :P). Powiem tak: języków nigdy za mało. Chociaż z drugiej strony fajnie by było , jakby każdy z każdym bez większego wysiłku mógł się dogadać, ale to by było jednak wielkim minusem dla tożsamości każdego z narodu . Ahh. Życie. Dobra , myślę , że zrozumieliście me , jakże mało jasne przesłanie dotyczące języków. Wybaczcie, ale dziś trochę piszę tak skrótowo. Szkoła i te sprawy. 
Oyasuminasai!


niedziela, 15 września 2013

Weekendowo

Hej. Humor mi się jakoś ostatnio poprawił. To nie znaczy, że jestem super happy w swoich myślach, ale szkoła zajmuje zbyt dużo miejsca i energii, żebym mogła rozmyślać o sensie życia. Weekend bardzo pozytywnie spędziłam z przyjaciółkami na święcie w moim mieście ( może ktoś słyszał o Święcie Kwiatów, Owoców i Warzyw, a jak nie to sobie , oczywiście jeśli chcecie , wgooglujcie -> jakie dzikie słowo ) . Byłam na dwóch koncertach : Weekendu ( co ja tam robiłam? stałam i się śmiałam sama do siebie) i Bracie ( prawie zostałam zmiażdżona przez pseudopogo, ale ogólnie było great! zagrali kawałek Back in Black AC/DC!!!). Nawiązując do AC/DC nabyłam już drugą w ciągu zaledwie 2 miesięcy koszulkę tego zacnego zespołu! Byłam też na wystawie kotów i takie tam. Ogólnie dobra zabawa.
Post będzie o czym? No właśnie o dobrej zabawie . Jeśli człowiek popada w doła, to najlepsze jest rozerwanie się wraz z przyjaciółmi na jakiejś imprezie, bądź zakupach, bądź innych przyjemnościach w zależności, od tego kto co lubi. Czemu tak jest? Odpowiedź banalnie brzmi: wtedy człowiek zapomina na chwilę o swoich problemach, rozterkach, czy nieudanych wydarzeniach ostatniego czasu. Muzyka na żywo ( oczywiście jeśli ktoś lubi) jest wprost idealna na wyprowadzenie kogoś z dołka. Idzie się na koncert ulubionego zespołu, albo przynajmniej w gatunku muzycznym, który  się podoba wraz z kilkoma znajomymi. Jest trochę śmiechu, a później zaczyna się niepowtarzalny klimat koncertu, który przez chwilę łączy wszystkich obecnych w jedną, wspólną gromadę , która świetnie się bawi. Bliski kontakt z wykonawcą muzyki też daje pewną nić porozumienia między widzem, a idolem. To wszystko składa się na kojącą magię koncertów. Oprócz koncertów na poprawę humoru dobre są wspólne zakupy lub po prostu wypad na miasto ze znajomymi. To odpręża i powoduje chwilowy brak myśli. Co jeszcze? Może nocowanie u przyjaciółki, które będzie oznaczało gadanie o głupotach do późnej nocy i oglądanie filmów? A może wspólnie uprawiany sport? Jest wiele sposobów na pokonanie doła, ale jedno jest ważne. Nie można w tym wszystkim być samemu. To podstawa. Bo kiedy człowiek zostaje sam na sam ze swoimi myślami, wtedy ten natrętne , okropne, czarne myśli  torpedują nas ze wszystkich stron. I złotym środkiem tego wszystkiego jest posiadanie kogoś bliskiego koło siebie :D
Dobranoc!

piątek, 6 września 2013

Beznadzieja

Hej. Nadszedł piątek. Ani się nie cieszę, ani nie płaczę z tego powodu. Mam myśl, że najlepiej dla mnie i w sumie dla wszystkich byłoby zachowanie zdrowego dystansu do życia. Bo co to za życie, kiedy przegina się w obie strony. Popada z jednej skrajności w skrajność. Porażka dla zdrowia psychicznego człowieka. Ale czy nabranie tego zdrowego dystansu do tych wszystkich codziennych spraw jest łatwym zadaniem? Chyba nie. Ostatnio nie potrafię nie przegiąć w jedną stronę. To męczące jest, ale mimo to nie mogę tego na razie zmienić. Moje nastawienie jest koszmarne. A taki dystans do wszystkiego , dałby mi rzeczywisty, obiektywny obraz wszystkiego w moim życiu. Jednak moje myśli są już tak spaczone, że inaczej nie mogę myśleć, co nie pozwala mi na nabranie tego zdrowego spojrzenia na świat . Co dziwniejsze, w domu popadam w niekończące się ponure myśli, a w szkole dopada mnie dziwnego rodzaju chora ambicja. Najchętniej wpakowałabym się we wszystkie możliwe zajęcia. To dziwne...Ale nigdy nie twierdziłam, że jestem do końca normalna. Wiem, że mój blog zaczyna przypominać pamiętnik jakiejś chorej psychicznie dziewczyny, ale muszę , gdzieś to wszystko z siebie wyrzucić. A mam nadzieję, że większość moich znajomych przestała go czytać i nie będzie mnie wypytywać o te moje "ponure myśli". Proszę też was, żebyście nie próbowali mnie pocieszać, bo to nie ma sensu. Mnie nic nie pocieszy. Mnie satysfakcjonuje możliwość napisanie tego co myślę na tym blogu. To dla mnie dużo. Nie chcę z nikim na ten temat rozmawiać to chociaż mogę to napisać tu. To dużo. Naprawdę. I myślicie sobie o mnie co chcecie, ale nie zmieni to faktu, że przez to co napisałam czuję się chociaż trochę lepiej.
Pa!

wtorek, 3 września 2013

O.M.G

Hej. Zaczęłam szkołę. Liceum. I padam z nóg po pierwszym dniu. Mam już zadaną pracę domową, zapowiedziany sprawdzian i pisałam dziś test diagnostyczny z angielskiego, który z pewnością zwaliłam, ale na szczęście nie był na ocenę. Ogólnie cały czas czułam się malutka, głupiutka i zagubiona. A od biegania w kółko po szkole w poszukiwaniu sal wszystko mnie boli. Jeszcze uciekł mi autobus, a właśnie zaczął padać deszcz, a ja nie miałam parasolki i wracałam na pieszo. No dobra, ale ogólnie jest dość ciekawie. Dziś , jako, że nie bardzo wiem o czym pisać zostawię kilka inspiracji:



















Bye!

niedziela, 1 września 2013

Czy to już naprawdę koniec?

Hej. Oh. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec wakacji. Po prostu nie mogę. Przeraża mnie także fakt , że właśnie jutro po raz pierwszy pójdę do liceum. Mam mieszane uczucia. Trochę obawiam się, że nie nawiąże dobrych kontaktów z nową klasą. Bo jak zauważyłam moja pewność siebie w kontaktach z nowymi ludźmi, z roku na rok maleje. Owszem potrafię normalnie gadać z ludźmi, ale najlepiej mi to idzie w towarzystwie , które dobrze znam. Nieśmiałość to cecha , której w sobie trochę nie lubię. Jednak myślę, że może nie będzie tak źle. Może znajdę jakichś nowych znajomych. Trzeba myśleć trochę bardziej optymistycznie. W końcu zaczynam nowy okres w życiu jeden z ważniejszych chyba. Taki, który ma wpływ na moją przyszłość i kształtuje najsilniej charakter człowieka. Myślę , że liceum dużo mnie nauczy. Nie tylko wiedzy książkowej, ale także wiedzy o życiu i o innych  ludziach. Można by rzec , że liceum to szkoła życia. Chciałabym , aby te trzy lata były jednymi z najlepszych lat mojego życia.

Tak poza tematem. Jeśli chodzi o bloga, prawdopodobnie powróciłam tu na dłuższy czas. Nie obiecuję mega długich , mądrych i regularnych notek, ale postaram się jakoś ruszyć z nim do przodu. Myślę, że pomoże mi on  też pozbierać swoje myśli i wyjść z dołka, którego jakimś cudem złapałam podczas wakacji. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Ps. Muszę się pochwalić , że przez 2 miesiące wakacji zdążyłam skończyć i w miarę opanować książkę "Japoński nie gryzie". I mam zamiar nie kończyć na tym mojej przygody z językiem japońskim :)

Oyasuminasai! (dobranoc)




Obserwatorzy