czwartek, 28 listopada 2013

Ehu, ehu

Hej. Tak w sumie to nie mam pomysłu na posta, bo jakoś tak nie myślałam nad tym, ale może mi wyjdzie coś na "spontana". Na początek może trochę o mnie . Bosz, każdy jest egoistą -> to wkurza ,  ale tak prawda. Jutro mam zacną prusówkę, czyli jak już wspominałam , kiedyś tam, to takie otrzęsiny dla klas pierwszych. Nie ma to jak zapisać się na jedno, a skończyć tańcząc do idiotycznej piosenki, ale to nic. Może będzie zabawnie? Może kochany bio-chem wygra ? Chociaż wygrana to konieczność wymyślania dla przyszłorocznych pierszaków "tandetnych" kategori. No nic. Po co ja o tym pisze? Nie wiem. Lubicie w ogóle kiedy ja piszę takie długie notki? Zazwyczaj jeszcze dodatkowo bez sensu?  Zresztą nieważne. Ostatnio jakoś nie bardzo mam motywację do pisania bloga. Nie mam pomysłów na posty. Jak się zabieram za coś to wychodzi coś takiego, jak to. Więc nie wiem, czy nie zrobić sobie przerwy. Nie zrezygnuje z bloga. Myślę jednak, że powrócę do was z nowymi, świeżymi postami , kiedy natchnie mnie na pisanie bloga. Piszę to, bo nie chcę , żebyście się zawiedli moją małą aktywnością na blogu. Zawsze lubię ludzi uprzedzać co ich może czekać z mojej strony. Eh, to chyba tyle. Macie na koniec piosenkę  i kilka fajnych gifów. Tak, więc Wait for me! Wrócę do was na pewno! Pa!














sobota, 23 listopada 2013

Made in Japan

こんばんは! [konban-wa!] - dobry wieczór!
Dzisiaj poświęcę tę notkę mojej pasji , jaką jest Japonia, o ile można nazwać to pasją. Może raczej fascynacji? Nie wiem. Sami ubierzcie to w słowa. Chciałam napisać za co kocham ten kraj, w którym jeszcze niestety nie miałam okazji być, ale mam nadzieję kiedyś się tam udać. Otóż zacznę od tego, kiedy zaczęłam interesować się Japonią. Jakiś rok temu moja koleżanka namówiła mnie do obejrzenia pierwszego anime ( w sumie drugiego, pierwsze były pokemony w wieku 6 lat xd) , a była nim Księżniczka Mononoke -> piękna produkcja , azjatyckiego disneya, czyli Studia Ghibli . I od tej chwili zaczęła się moja przygoda z anime, mangą, a także japońską kulturą i obyczajami. Księżniczka Mononoke zauroczyła mnie od pierwszego obejrzenia i dlatego też postanowiłam kontynuować tą przygodę. Do dzisiaj obejrzałam/oglądam wiele anime i to nie tylko Studia Ghibli. Może nie mogę równać się z niektórymi "wyajdaczami", ale to oglądanie anime i czytanie mang zaostrzyło mój apetyt na wszystko to, co japońskie.Uważam, że to właśnie te dwa elementy japońskiego dorobku są zarówno elementami, za które Japonia jest dla mnie tak niesamowitym krajem. I pomimo tego, że nie mam nic przeciwko nazywania siebie otaku, to nie ograniczam się jedynie do namiętnego oglądania anime i czytania mang ( w czymże znowu nie jestem taką fanatyczką). Japonię kocham także za mentalność Japończyków i ich zdolność do wynajdywania coraz to dziwnych przedmiotów ( jak chociażby wiatraczek do chłodzenia potraw). Japończycy to ludzie , którzy są bardzo pracowici i oddani sprawie. Przykład: osoba , która śpi w pracy, jest uważana za dobrego pracownika, gdyż wynika to z jej przepracowania. Trochę to dziwne, ale właśnie to sprawia, że uważam Japonię z unikalny kraj. Japończycy są także bardzo tradycyjni. Wielką popularnością cieszy się do dzisiaj zwyczaj parzenie herbaty ( ceremonia , która trwa 3 godziny). To wszystko powoduje, że Kraj Kwitnącej Wiśni jest oryginalny i niepowtarzalny. Uwielbiam język japoński. Jak dla mnie jest piękny i dlatego chciałabym go jak najlepiej umieć. Podziwiam także piękno naturalne tego kraju. Górzyste wyspy otoczone przez ocean , a także charakterystyczne kwitnące wiśnie, liczne wulkany. Mimo licznych trzęsień ziemi , Japończycy nadal świetnie się mają, jako naród. Eh... Mogłabym jeszcze wiele wymieniać, a i tak byłoby mi mało. Więc kończę tą notkę, mam nadzieję , że was nie zanudziłam. OO! Jeszcze tylko muszę wspomnieć o  jednym z moich ulubionych pisarzy, który jest właśnie Japończykiem : Haruki Murakami. Kocham jego książki, które są przepełnione życiową mądrością, a także wieloma opisami japońskiej codzienności. Musiałam o nim wspomnieć :)

さようなら!







 

piątek, 22 listopada 2013

Upadłe anioły

Witam! Mamy dzisiaj piąteczek, czas wyśmienity dla młodego człowieka. Skorzystałam ze sposobności na mały, babski wypad . Trochę się pośmiałam. Nawet trochę za bardzo, ale to szczegóły. W mojej szalonej klasie , jaką jest bio-chem trwają przygotowania do otrzęsin pierwszych klas, tzw. prusówki ( od patrona naszej szkoły Bolesława Prusa). Moja zacna osoba wcieliła się w scenarzystę ( napisałam kunsztowny scenariusz noweli Prusa), reżysera, scenografa, kostiumografa i aktorzynę, która będzie grać Hrabinę. Ależ ja szalona. Moja klasa ma zaśpiewać kiczowatą piosenkę "zespołu" Diadem - Samoloty loty loty xd Bogu dzięki nie muszę brać w tym udziału. Ogólnie jakoś tam żyję i mam się w miarę dobrze. Myślę, że taki wstęp z cyklu "co tam u waszej ulubionej (lub najgorszej, która kiedykolwiek istniała) blogerki?" czasami bywa przydatny. Warto czasami powiedzieć coś o sobie, żeby nawiązać tak jakby z wami czytelnikami nić porozumienia. Tak. To było na tyle z tego wstępu.
Ehu.. Dzisiaj tak trochę pofilozofuje , jak to często u mnie bywa. Otóż upadłe anioły. Pięknie brzmi , prawda? Ale czymże one są? Jak dla mnie są to anioły, których czystość, nieskazitelność i prawdziwe dobro zostało skalane przez cierń zła. To tak symbolicznie, a czy w prawdziwym, realnym życiu, można spotkać takie upadłe anioły? Wiecie co? Według mnie można. I to na każdym kroku. W życiu pojawia się wielu ludzi , którzy są dobrzy dla wszystkich i we wszystkim. Ale część z nich po prostu nie wytrzymuje i pewnego, sądnego dnia coś im odwala i niszczą całe swoje przykładne życie. To są upadłe anioły. Ludzie, którzy upadają , ponoszą klęskę na gruncie moralnym. To smutne, jednak bardzo prawdziwe. I tak właśnie wczoraj wpadły mi do głowy te dwa , piękne słowa: upadłe anioły. Myślę sobie, czemu nie napisać o tym posta? A nuż wyjdzie coś interesującego? Jak poszło? Oceńcie sami :)
Polecam Black Veil Brides- Fallen Angels






Bye!

niedziela, 17 listopada 2013

Historia lubi się powtarzać

Hej. I weekend tak samo jak się zaczął , tak samo właśnie dobiega końca. Czy to nie zabawne? Coś na co większość ludzi czeka z upragnieniem , zawsze szybko się zaczyna i szybko kończy. To takie na przekór wszystkim. Zresztą czym tak naprawdę  różni się poniedziałek od niedzieli, czy soboty? Tym, że większość społeczeństwa nie musi iść do pracy, czy powrócić do obowiązków? Co to za różnica? Każdy bez względu na dzień tygodnia musi żyć. Więc weekend tak naprawdę nas z niczego nie zwalnia, ale to tylko takie tam moje dzikie refleksje.
Dzisiaj chciałam o czym innym pisać. Otóż znacie takie powiedzonko , że historia lubi się powtarzać, prawda? I w tym jednym zdaniu zawiera się pewna przestroga dla ludzi. Jaka? Otóż taka, że warto każde wydarzenie w naszym życiu, czy to złe, czy dobre przyjmować w rozsądny sposób, tzn. nie popadać w skrajną euforię , czy głęboką depresję, gdyż takie doświadczenie może nas czegoś na przyszłość nauczyć. A nuż kiedyś zdarzy się podobna sytuacja , może nie nam , ale jakiemuś znajomemu i wtedy wiadomo co robić w takiej sytuacji . To tak bardzo ułatwia wcale nie łatwe życie.
Dobra kończę te moje wywody, które nawiasem mówiąc nie wychodzą mi dzisiaj zbyt sensownie.
A na koniec trochę klasyki:



Sayoonara!

piątek, 15 listopada 2013

Nic specjalnego, nic mądrego

Hej. Koniec tygodnia. Tygodnia, który jak dla mnie był nawet luźny. Nadal nie pojmuje pewnych aspektów życia, ale jakoś się z tym godzę. Dzisiaj myślę, że będzie taki post o niczym i pewnie znajdą się w nim jakieś drobne inspiracje. Bo wiecie, kiedy stwierdzam, że mam ochotę napisać do was te kilka słów i dać znak, że nadal pamiętam o swoim blogu to takie notki o niczym są idealne. Czasami lubię popisać sobie bez ładu i składu, jak to cudownie, bądź nie jest na tym świecie. Raz słońce wschodzi, raz zachodzi i tak właśnie  w życiu jest, że raz jest , a za drugim razem całkiem inaczej. I tylko niewielu ludzi potrafi się z taką koleją rzeczy pogodzić. Oh, bo człowiek taki właśnie jest, że nigdy mu do końca nie będzie dobrze. I zawsze znajdzie chmurę na bezchmurnym niebie. Ale im człowiek starszy tym więcej rzeczy widział, przeżył i doznał i powoli godzi się z takim światem, na jakim przyszło mu żyć. Szkoda, że już u kresu swego żywota, bo nie mógł się wcześniej nacieszyć tym spokojem ducha. Eh, nie będę już was tutaj zamęczać moimi dziwnymi smutami. Małe inspiracje na weekend :












Bye!

poniedziałek, 11 listopada 2013

11 listopada

Hej. Jak zapewne każdy z was wie dzisiaj mamy święto niepodległości. Dla narodu polskiego , jak i zarówno dla każdego Polaka z osobna powinien być to bardzo ważny dzień. Gdyby nie to państwo polskie pewnie już nigdy by nie powstało, a przynajmniej nie w okresie 100 lat. W 1918 roku 11 listopada  po 123 latach "niewoli" Polska wreszcie staje się suwerennym, samodzielnym i w pełni niepodległym państwem. To jedno zdanie mówi całą prawdę i opisuje praktycznie cały sens , czy może jest kwintesencją tego święta, którego dziś mamy zaszczyt obchodzić 95-tą rocznice. Z tej okazji wasza kochana pseudo-poetka , czyli ja ułożyła wiersz, który nie wiem, czy można nazwać wierszem, ale który opisuje I wojnę dla Polaków i odzyskanie niepodległości. A oto i on:

"Piekielne dzwony" - na ten tytuł wpadłam słuchając AC/DC "Hell Bells" xd
Piekielne dzwony 
wybijają swe pierwsze tony.
Biel zlewa się
z czerwienią.
Niewinność
opływa krwią.
Naród skąpany 
w deszczu zagłady,
walczy
nieustannie
o słońca blask,
o wolności powiew.
Gruzy legną na ulicach,
wszystko zniszczone.
Chaos ludzkich serc
z ulicznego zgiełku
wyłania się.
Ojczyzna walczy 
o nieskalaną
złem
niepodległość swą.
W szponach wroga,
miota się
niczym ptak
który
poczuł wolności
zew.
Młodzi giną,
tracą życie,
jak dzielne żołnierzyki
z ołowiu ,
stracone przez los.
I wreszcie,
nadchodzi,
czas rekompensaty 
dawnych strat.
Polski naród
patrzy z nadzieją
na przyszłość nieznaną,
wolną 
niczym wiatr!
To
cud.

I jak wam się podoba lub nie, mój niby wiersz? 
W ten sposób chcę upamiętnić ważne wydarzenie w historii naszego kraju :)



wtorek, 5 listopada 2013

Czas odbiera szczęście

Hej. Dzisiaj notka z rodzaju: moje smutne refleksje. Rano idąc na autobus ze smutkiem pomyślałam, że chociaż wczorajszego dnia miałam trochę wolnego czasu po szkole, w sensie, że nie musiałam się niczego uczyć, to i tak ta wolna chwila minęła szybciej, niż bym chciała. Przez ten pęd czasu, czy może raczej ludzi, nie można się nacieszyć chwilą szczęścia, relaksu , czy zwykłego odpoczynku bo zaraz musimy ruszyć dalej w życie. Nie ma czasu, by przystanąć i zastanowić się nad pewnymi sprawami. Nie ma czasu dla bliskich, znajomych. Zawsze człowiek wciska te wszystkie przyjemności pomiędzy obowiązki i traktuje to w ten sposób, że są to takie chwilowe przerwy w zapracowanym życiu. Teraz nawet "długi weekend" jest tylko zwykłym przerywnikiem pomiędzy tygodniami zapełnionymi po brzegi samymi obowiązkami. Przepraszam zdarzają się chwilowe pauzy. Trwają króciutko. I co nam po nich? Skoro nawet nie mamy czasu, żeby się nimi w pełni nacieszyć. To takie smutne w realiach życia człowieka z XXI wieku. Teraz w tak niewielu miejscach na Ziemi można znaleźć spokojne życie, bez ciągłych terminów, zapełnionych grafików. Zazdroszczę czasami tym wszystkim dzikim plemionom żyjący , np. w Amazonii o których opowiada często Wojciech Cejrowski. Ostatnio mówił o jakimś plemieniu właśnie z Amazonii, dla których nie istnieje coś takiego jak godziny, dni, miesiące , a nawet nie wiedzą ile mają lat. Stwierdzam, że naprawdę mam ochotę tak pożyć, bo wtedy można w pełni przeżyć swoje życie, ciesząc się z każdej najmniejszej chwili szczęścia, a nie żyjąc w ciągłym pędzie.
Polecam Kings of Leon - Notion.
Bye!

niedziela, 3 listopada 2013

***



***
Pole pełne czarnych
kruków, wron.
Idę prosto w otchłań.
Zatrzymana pośrodku
wstrzymuje czas.
Kruki nieruchomieją,
wrony zastygają,
a ja?
Wstrzymuje oddech,
jak przed skokiem
na głęboką wodę.
Mija chwila, może dwie,
a ja nadal nie ruszam się.
Nagle jasność w moich oczach,
światło, które uwalnia me spętane
zmysły,
uczucia.
Idę dalej, nie oglądając się
w tył.
Kruki, wrony.
Wszystkie zniknęły,
niczym ulotny pył.



piątek, 1 listopada 2013

Na zawsze w pamięci

Hej. Dzisiaj mamy, w sumie mieliśmy , piękny listopadowy dzień. Nie było zimno, ani gorąco. Nie padało, nie świeciło zbyt mocno słońce. Dzień idealny dla uczczenia tych , których już wśród nas nie ma. Nie wiem, jak wy, ale ja bardzo lubię to niecodzienne święto. Inne niż wszystkie, gdzie smutek łączy się z radością. Mówię oczywiście o Wszystkich Świętych. Święcie zmarłych. Tych bliskich i tych całkiem nam nieznanych. To święto pamięci o tych , którzy odeszli od nas z nadzieją na wieczny spokój. A czy go otrzymali? Bądźmy dobrej myśli. Zawsze w to właśnie święto, czuję się , jakbym była razem z całą rodziną. Bo nawet Ci , którzy odeszli w ten wyjątkowy dzień dają mi poczuć , że są obecni przy mnie cały czas. To dzień , w którym łzy mieszają się z delikatnym uśmiechem. Gdzie słońce współgra z wiatrem. Gdzie liście opadają na groby, tych, którzy już nie wrócą. Tych , którym należy się nasza pamięć i warto chociaż w tym jednym dniu przystanąć na chwilę przy nagrobku i "porozmawiać" z bliskim, którzy spoczywają pod ziemią. To święto , w którym warto zwolnić, zatrzymać się i poświęcić całkowicie chwili. Chwili ciszy, która będzie wyrażała szacunek dla osób, które są teraz gdzieś tam, gdzie żaden żywy człowiek nie dotarł. Należy pamiętać też o tych, których nie znamy, a którzy oddali swe życie w walce o lepsze jutro, o lepszą Polskę. Ja co roku zapalam znicz na jednym z tych skromnych grobów nieznanych bądź też znanych żołnierzy. To taki swoisty obowiązek, może raczej podziękowanie, za to, że dziś mogę żyć we własnym państwie , które jest w stanie pokoju. Także ten czas, czas święta Zmarłych, powinien być dla nas czasem pełnym refleksji , rodziny i wspomnień.
To tyle.
Polecam Kings of Leon - I want you
Bye!

Obserwatorzy