sobota, 31 sierpnia 2013

Cyrk - zabawa dla człowieka, tortura dla zwierzaka

Hej. Wróciłam. Przynajmniej na chwilę. Mam powód. Otóż ostatnio przeglądając internet natknęłam się na artykuł o traktowaniu zwierząt w cyrku podczas tresury, a także ich warunkach życiowych. I to czego się dowiedziałam zagotowało we mnie krew. Nigdy nie lubiłam cyrków. Bałam się clown'ów i  jakoś mnie to odrażało. Jednak to co zobaczyłam w jednym z filmików , który przedstawiał realia tresury małp w jednym z rosyjskich cyrków, przekonało mnie do końca, że cyrk to naprawdę nic dobrego. Na tym filmiku widać było jak "treser od siedmiu boleści, który nie wiedział chyba, że ma do czynienia z żywą istotą" karał małpkę za nie wykonanie poprawnie akrobacji przez bicie ją bacikiem ( w sumie takim palcatem) oraz , co mnie doprowadziło do wściekłości i łez, z całej siły uderzył tą właśnie małpką , jakby była jakąś zepsutą zabawką w podłogę. W tym momencie stwierdziłam, że cyrk to naprawdę potworna instytucja. Zakładam, że jeśli traktują tak okrutnie zwierzęta to większości ludziom , którzy tam pracują, nie żyje się lepiej. Dlatego piszę dziś tą notkę. Chcę pisać o tym co mnie boli i uwiera w tym świecie. Chcę by chociaż niektórzy z was to przeczytali i powiedzieli o tym swoim znajomym. Chcę, żeby ludzie o tym mówili. Trzeba o tym mówić. I to głośno. Jest możliwość , że władza wprowadzi ustawę  o tym, by w cyrkach wprowadzono zakaz tresury i występów zwierząt. Zwierząt przeważnie dzikich, które są trzymane w ciemnych, za małych i nie zapewniających najmniejszych nawet warunków życiowych. To tyle. Proszę was tylko, żebyście o tym mówili... Oczywiście , o ile, zależy wam na tych wszystkich biednych zwierzętach. A taka ustawa jest możliwa , bo w niektórych państwach UE np. Belgii i Wielkiej Brytanii została już wprowadzona w życie! :D

Bye!





sobota, 17 sierpnia 2013

Bezsilność dobija

Ohayo. Tak na wstępie. Mam wakacje , mam dużo czasu, a jakoś nie mam w ogóle ochoty zaglądać na bloga i pisać postów. Jak już coś napiszę to wydaje mi się bez większego sensu i ksztyny zapału. Straciłam jakoś zainteresowanie tym blogiem. Skąd się to wzięło? Nie mam pojęcia... Nie chce mi się dodawać regularnych postów, ani pisać ciekawych notek. Nie spodziewajcie się, że to szybko się zmieni. Nie usuwam bloga. Nie bójcie się. Po prostu uprzedzam, że stał się dla mnie sprawą drugorzędną. Chociaż pisanie wciąż mi sprawia przyjemność nie mogę zbyt często znaleźć w sobie pomysłu, co bym mogła napisać. I to mój główny problem. Nie będę zaprowdzać zmian na blogu. Będzie możliwie normalnie funkcjonował, tylko posty pojawiać się będą w dużo mniejszej ilości.
Dobra , to tak wstępnie.
Przejdę do sedna. Niedawno stwierdziłam, że człowiek , który nie może nic zrobić w pewnej ważnej sytuacji, aby ją jakkolwiek poprawić - musi czuć się paskudnie bezsilny. Według mnie bezsilność to najgorsze uczucie, jakie może istnieć. Doskonale je znam. Miałam taką sytuację , jak byłam w górach, że jadąc rowerem zobaczyłam potrąconego kota. Widać, było , że stało się to niedawno. A ja uświadomiłam sobie, że nic kompletnie nie mogę z tym zrobić. Nie jestem w stanie pomóc temu zwierzęciu. Tak samo było, jak mój pies niedawno skaleczył się w łapę. Nie wiedziałam jak mogę mu pomóc i pomyślałam, że jakbym była weterynarzem to wiedziałabym co trzeba w takiej sytuacji zrobić. Ale nim nie jestem. I jestem zwyczajnie bezradna w takich sytuacjach. To jest takie irytujące i dołujące. Nie można pewnych spraw po prostu pokonać. Wiem, można niby się rozwijać, itp. Ale kotu już i tak bym raczej życia nie zwróciła, nawet jako najlepszy weterynarz na świecie. Człowiek w niektórych sytuacjach jest tak beznadziejnie słaby i bezsilny, że to dobija...
Polecam One Ok Rock- Rose Blood.
Sayonara!
















poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Horses forever

Hej. Wiem, długo mnie tu nie było, ale przez te wszechobecne afrykańskie upały, mój mózg odmawiał posłuszeństwa, a więc nie mogłam skleić nawet jednego normalnego zdania na ten blog, a co dopiero całego postu. Niedawno  byłam na koniach, znaczy na jeździe. Huh. Roczna przerwa , a ja w siodle się czuje, jak w domu. Weee! Za tydzień być może udam się w teren .
Zaczęłam tą notkę pisać w piątek... Mamy niedzielę, a ja próbuje ją skończyć. Na złość jestem chora. Nie rozumiem tego, żeby zachorować w lato, ale widocznie bywa i tak. Nic na to nie poradzę. Ten post miał być o koniach. Myślę, że tak też zostanie. Konie to bardzo wrażliwe, inteligentne i piękne zwierzęta. Nie dziwi , więc nikogo, że mają tyle swoich miłośników wśród ludzi. Bo samo oglądanie konia w pełnym  galopie, czy na jakichkolwiek zawodach, zwykłe głaskanie i spędzanie z nim czasu to coś niesamowicie cudownego. A co dopiero jazda na grzbiecie wierzchowca, gdzie człowiek i koń stają się jednością. Jeśli ktoś tego doświadczył to wie co mam na myśli. Jednak sama nauka , czy początki przygody w siodle mogą być bolesne. Ale warto znieść kilka otarć, czy chwilowe zakwasy ( nie mówię, jak ktoś spadnie z konia, bo np. nie dopiął porządnie popręgu, to wtedy trochę bardziej boli od tego o czym wspomniałam), by potem móc czuć się wolnym. Bo takie właśnie uczucie towarzyszy nam przy jeździe na tych cudownych stworzeniach. I nie pojmuje też dlatego ludzi, którzy twierdzą, że konie są głupie, śmierdzące i już nikomu niepotrzebne, bo przecież mamy samochody. Po pierwsze konie są bardzo inteligentne , np. zawsze wracają do miejsca, które uważają za swój dom. Konie nie śmierdzą, to bardzo czyste zwierzęta, a zapach stajni i miejsca , w którym trzyma się konie to zapach przygody. Konia nie da się zastąpić. I krew mnie zalewa , kiedy czytam , że konie są hodowane w nieludzkich warunkach, czy ktoś nadmiernie wykorzystuje je w ciężkiej pracy. Oddawanie swojego przyjaciela do rzeźni, bo jest stary, czy nic z niego pożytku to nie jedyna opcja dla takiego konia. Można oddać go ludziom, których stać na jego utrzymanie i chcą pomóc.
Konie to istoty, które z cierpliwością znoszą wszystko to co im człowiek zrobi. Lecz w końcu stają się agresywne, bo wiedzą, że jedynie w ten sposób mogą się obronić. I czemu człowiek niszczy dobroć przeznaczoną dla niego samego w tych pięknych , końskich oczach?

Macie jeszcze trochę zdjęć z gór:















piątek, 2 sierpnia 2013

1.08.1944 Godzina W

Hej. Dziś chciałam napisać co nieco o Powstaniu Warszawskim. Wiem, wczoraj była 69. rocznica wybuchu  powstania, miałam zamiar napisać tą notkę wczoraj, ale niestety nie udało mi się. Więc dziś nadrabiam. Na początek krótka notka z wikipedii na temat tego powstania :

Powstanie warszawskie(1 sierpnia – 3 października 1944[b]) – wystąpienie zbrojne przeciwko okupującym Warszawę wojskom niemieckim, zorganizowane przez Armię Krajową w ramach akcji „Burza”, połączone z ujawnieniem się i oficjalną działalnością najwyższych struktur Polskiego Państwa Podziemnego.

Ludzie biorący udział w tym powstaniu  walczyli o swoją polskość. Nie chcieli dostać się pod skrzydła Armii Czerwonej, czyli Rosjan. No , bo co to za sens? Uwolnić się od Niemców , kosztem podporządkowania się się Rosjanom... Dlatego Warszawiacy postanowili sami się wzywolić. Walczyli dzielnie przez ponad 2 miesiąc. Pierwsze 4 dni liczymy jako atak ze strony Polaków, reszta tego okresu to polska obrona. Pomyślcie, jacy Ci często młodzi ludzie, musieli być odważni i nie bać się śmierci za ojczyznę i własny naród... Pytanie, czy my byśmy tak potrafili? Mimo wszystko jestem skłonna pomyśleć, że niektórzy z naszego pokolenia na pewno, a niektórzy chyba niekoniecznie. Ale wydaje mi się, że i wtedy nie wszyscy walczyli za Polskę. Niektórym pewnie zabrakło odwagi i determinacji do takiej walki. Dobrze , że  mimo upływu prawie 70 lat od tych wydarzeń, ciągle się o tym mówi i pamięta. To uczy także nas , młodzież tych czasów, ważnych dla człowieka wartości.

Będę kończyć. Myślę, że krótko, ale chciałam o tym wspomnieć , jako taki symbol tego, że pamiętam i jestem świadoma tego co się działo w polskich dziejach.
Bye!












Obserwatorzy