czwartek, 2 sierpnia 2012

Byłam, ale zniknęłam...


Przepraszam was po raz kolejny. Miałam dostęp do neta, a później komp się zepsuł i dupa z prowadzenia bloga. Ale miałam wakacje od internetu co w sumie w XXI wieku to coś cennego moim zdaniem. Urlop udany. Piękna gleba z roweru zaliczona, pierwszy raz w życiu zemdlałam, zdobycie góry, gadanie ze Ślązakami, przejechanie Śląska w szerz i wzdłuż (miasta takie, jak: Katowice, Zabrze, Sosnowiec, Rybnik, Żory, Bielsko-Biała itp.), a także chwilowe przebywanie u naszych czeskich sąsiadów, oraz ciągła jazda pod górę i z góóry. Także uważam, że chwile niezapomniane były. Kurde, ale fajnie jednak wrócić do domu. Można napisać coś na blogu, spotkać się z przyjaciółmi itp. Góry i tak wymiatają. Nawet jeśli nie ma internetu. Ale to pestka. Jakoś nie wiem co napisać. No kurde chyba zrozumiecie jeśli wam powiem, że jestem wykończona po podróży (prawie 5 godzin). Nie bójcie się i tak wam polecę nutę na miłe popołudnie - Guns and Roses Welcome to the Jungle. Do jutra!

PS. Od dziś w ramach rekompensaty ( ale trudne słowo, aż mi się komp przyciął) za moją dość długą niezapowiedzianą nieobecność na blogu, będę pisać posty codziennie , w najgorszym wypadku (jeśli nie będę mieć takiej możliwości) co drugi dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za każdy komentarz! <3
Zawsze się odwdzięczam :3

Obserwatorzy