piątek, 22 marca 2013

Ahh te piekielne obowiązki!

Hej. Mamy kochany piątek. Yeah! Jutro wybieram się na dzień otwarty do szkoły, do której prawdopodobnie już w przyszłym roku będę chodzić. W ogóle jutrzejszy dzień zapowiada się ciekawie, ale o nim jutro. Natomiast w dzisiejszym, jakże pięknym dniu chciałabym się poświęcić opisaniu, jak to u mnie jest z obowiązkami. Czyli dziś post taki tematyczno- o mnie. 

No, więc. Przyznam szczerze, że ze mnie to jest dziwna osóbka. Bo zobaczcie. Jeśli chodzi o obowiązki. Zależnie od pory dnia, nastroju , pory roku, ogólnych warunków mojej psychiki - bywa ze mną różnie. Nie wiem, czy wy też tak macie, ale jak jest rano, jestem sama w domu i jest np. weekend to mam tyle siły i samozapracia, że potrafię ogarnąć lekcje, posprzątac pokój i jeszcze 500 innych spraw załatwić w kilka chwil. I później nawet odczuwam z tego satysfakcję. Ponadto, bywam bardzo uparta. Jeśli mam coś zrobić to , to zrobię. Prędzej czy później , ale na 100% zrobię. Tak na przykład jest z postami. Kiedy zabieram się za pisanie posta to zazwyczaj robię to w wieczornych godzinach. Czasami naprawdę chcę mi się już spać i oczy mi się same zamykają, ale mimo wszytko muszę za wszelką cenę napisać posta. Źle bym się czuła, gdybym tego nie zrobiła, chociaż planowałam napisać notkę. Tak samo mam z lekcjami i im dłużej zwlekam z ich odrobieniem tym gorzej się czuje. Gryzą mnie jakieś niemiłe przeczucia w środku. Dlatego też wolę je zrobić i spać spokojnie. Nie wiem, albo jestem taka ciut zbyt dokładna (?) , nie wiem jakiego określenia użyć, albo jestem nienormalna. Ale wiecie lepiej poważnie podchodzić do swoich obowiązków. Jakiekolwiek ich zaniedbanie może mieć poważne konsekwencje. Nie mówię tu oczywiście o pracach domowych. Ale na przykład tacy lekarze, jeśli coś sobie odpuszczą mogą przez resztę życia być zgryzani od środka przez wyrzuty sumienia. No, a teraz druga moja strona wobec obowiązków. To jest sczególnie kiedy muszę się uczyć. Tak mi się nie chcę, że zawsze z tym zwlekam na ostatnią chwilę. Albo robię tysiąc innych rzeczy i wymyślam kolejne wymówki byle nie przysiąść do książek. Tak w tej sprawie jestem strasznym leniem. Często też zanim coś zrobię, szczególnie, kiedy jestem smutna, zmęczona lub pogoda jest do niczego, minie trochę czasu. A propos uczuć i wykonywania obowiązków. Kiedy jestem zła, wesoła , czy poirytowana to wtedy robota mi lepiej idzie. Natomiast, kiedy jestem smutna , przybita lub zamyślona to tak mi się nie chce nic robić, że ooo matko. Podsumowując, tak jakby reasumując - obowiązki to coś ważnego, czego nie wolno ingnorować, ani zaniedbywać. I moim zdaniem pomimo, że czasami nam się nie chce, albo jesteśmy w złym nastroju i tak powinniśmy być uparci i wykonać to co powinniśmy.
Jak myślicie? Mam rację?
Dodam jeszcze dziś piosenkę :


Papa Roach - Time is running out.

Bye!
Ps. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam? xD

8 komentarzy:

  1. Nie zanudziłaś. Ja mam coś takiego, że jak mam coś posprzątać a jest pełno ludzi w domu, plątających się pod nogami, którzy co chwile coś przekładają i bałaganią to od razu mi się odechciewa. A gdy jestem sama w domu, to potrafie robić kilka rzeczy naraz bez większego wysiłku, nawet gdy ktoś tego efektu tej pracy nie zauważy, ale to daje mega satysfakcje (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to ciągle coś odkładam na później ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. ja zawsze mowie: jutro to zrobie, a w efekcie nawet sie za to nie zabiore : (

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja robię tak samo jak Ty :D Często odkładam coś i odkładam , ale jeśli wiem, że muszę to zrobić to i tak to zrobię ;D
    Później tak jak Ty mam z tego satysfakcję :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Powodzenia w wyborze szkoły . ; D
    Obserwujemy , bo ja już . : *
    Pozdrawiam Cieplutko !!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz! <3
Zawsze się odwdzięczam :3

Obserwatorzy